Gdy meldowałem się w hotelu, nie chciał mnie wpuścić znany recepcjonista. Twierdził, że naruszyłem ostatnio regulamin hotelu, co było bzdurą. Poszedłem do kierowniczki i ta załatwiła, że człowiek mnie wpuścił. Tymczasem jednak wiadomo, że od jakiegoś czasu w hotelach robiłem nagrania z sąsiadującego pokoju na innym piętrze (wideo korytarza, czuwanie po wiele godzin). Wideo z tym, jak mnie recepcjonista nie chciał wpuścić, a kierowniczka o takim problemie nie słyszała, straciłem w związku z interwencją Policji, bo - obawiając się, że chodzi im o używanie zagłuszacza, co nagrałem - wykasowałem odpowiednie nagranie, w którym było i meldowanie się, i zagłuszanie. Policja przyjechała (jak to zwykle u nich, w 2 osoby) wkrótce po zameldowaniu się, gdy majstrowałem przy zagłuszaczu, bo nie działał jego zasilacz. Założyli mi kajdanki i przewieźli na komendę "w celu przesłuchania", bo nie chciałem się zgodzić na przesłuchanie tak z marszu, nie miałem czasu. BYŁO TO DZIAŁANIE BEZPRAWNE; nie chcieli tego nazwać zatrzymaniem, ale tylko w takim przecież trybie mogą mnie pozbawić wolności, czym w praktyce to zajście było. Oczywiście żadnych dokumentów z tego do prokuratury nie dali itd., czyli ZUPEŁNIE NA CZARNO (zob. Ustawa - kodeks postępowania karnego). Co więcej, choć mam początek tego na wideo, dalej nagrywałem dyktafonem w telefonie i te nagrania na moich oczach gliniarz mi skasował. A miały: ponad godzinę jedno, później jeszcze drugie z 15 minut. Po przewiezieniu na komendę mokotowską na Malczewskiego czekałem tam godzinę, gapiąc się, jak policjant je chińszczyznę, podczas gdy ja nic od rana nie jadłem. Dopiero po tej godzinie przejście na korytarz, obok sekretariatu Wydziału do Walki z Przestępczością przeciwko Mieniu, gdzie znowu czekanie, w końcu przenieśli mnie do pokoiku jakiegoś innego gliniarza (ten mnie przeszukał, ale przede wszystkim wywalił nagrania z komórki), po czym przejście do bodajże właśnie tego sekretariatu (też się czepiała kobieta, gdy w ogóle włączałem komórkę, a tamten poprzedni gliniarz kazał je wręcz schować do środka plecaka). Jedna z kobiet z tego pokoju, gdzie spisali protokół zeznania, jest na filmie, gdzie widać opuszczenie budynku komendy. Jest tu więc oprócz przekroczenia uprawnień (w dwóch ww. sytuacjach, tj. przymusowe zabranie na komendę i kasowanie z telefonu) także usuwanie cudzych danych informatycznych, co jest co do zasady przestępstwem(!). A teraz najlepsze - jak myślicie, czemu do tego się posunęli? Takie to zabawne? Nie - przyczyna była prosta. Hotel był w kropce, nie wiedział co zrobić, bo widocznie tutaj szpieguje mnie ich własna załoga. Przecież to jest niesłychane, że tu co pracownik recepcji, to widać go najwyżej co 2-3 dni. Wszyscy na "pół etatu" pewnie, zresztą rozumiem, że tydzień ma 7 dni, a nie 5 (robocze), ale i tak widzę poszczególnych za rzadko (5/7 to jest prawie 1, "100%", "codziennie"). Aby ten, który mnie właśnie szpiegował - bo w hotelu zmianowo szpiegują wszyscy ZAWSZE, nie tylko, gdy tu jestem - mógł spokojnie wyjść i zostać zastąpiony np. przez Policję (dla uniknięcia obciachu firmy, już totalnego w przypadku Satoria Group S.A.: Portos, Aramis, Felix, Hostel 36), musiała ona mnie na jakiś czas zabrać. A o co poszło rzekomo? Że poprzednim razem zostawiłem w pokoju łom, pistolety na gaz łzawiący. To jest taki problem, że aż sprzątaczka widocznie się zainteresowała, doniosła i musieli mnie zgarnąć ("zatrzymanie"?). Przy czym skutek zgarnięcia był tylko taki, że przyjęli głupie zeznanie, iż żyję z oszczędności, zarobiłem dawno kasę i przestępstw nie popełniałem, po czym dalej nic nie wiedzą, dalej brak im punktu zawieszenia. Prawda zresztą była taka, że te rzeczy bodajże wywaliłem w śmietniku na mieście, choć absolutnie pewny tego nie jestem. To tylko taki zmyślony pretekst, hotel zadzwonił na 997 deklarując, że ma tego dość i mają dać swoich na zmiany (albo może sami przyjechali i to zaproponowali), podczas gdy u nich mieszkam.