Co ciekawe:

Naprawdę nie opowiadałem urzędnikowi żadnych tez z tego bloga, nic o śledzeniu itp., a tylko, że
przyjeżdżam turystycznie, szukam dobrego kraju do zamieszkania (nie mówiłem o prześladowaniach
osobistych), a poza tym jestem milionerem, a ich kraj jest korzystny podatkowo (nawet jakieś
programy zachęcające mieli, w rodzaju "na początku nie płacisz" po sprowadzeniu się) - z tego też
atutu, w połączeniu z tym, że nie znam się tak dobrze na tych ich podatkach, wywnioskowali, że będę
oszustem, a tak poza tym zadawali tendencyjne pytania, żebym się wkopał (np. żebym twierdził, że
jestem śledzony), po czym mimo porażki i tak stwierdzili, że z jakichś tam powodów uważa, że mogę być
"mentally unwell" (nie w porządku psychicznie czy wręcz chory), z palca zupełnie wyssane. Bynajmniej
nie uzasadniał tego np. widokiem pociętej części ręki, zresztą tam mam ślad do dzisiaj, więc skąd
miałby wiedzieć, jak to dawno było.

Już po zamknięciu lekarze wkładali mi też w usta twierdzenia, których nie wypowiadałem, np., że
"śledzi mnie międzynarodowa Policja", żeby je następnie wpisać do opinii tuż przed zapewnieniem,
że jestem skutecznie leczony. Ten dokument, który i mi dali, przepadł, zresztą chyba w końcu
poprawili to kuriozum.