Pierwsze kradzieze, ktore odnotowalem za czasow sledzenia mnie, mialy miejsce w Rypinie. Wczesniej zreszta w ogole nie pamietam takich przypadkow z wyjatkiem wczesnego dziecinstwa, w rodzaju II klasa podstawowki. Mowie tu wiec o roku 2007, ucieczka od ojca do pustego domu w Rypinie (pozny lipiec). To pozniej byl standard, ze wszystkie moje przenosiny (w Meksyku i Panamie tez) z miasta do miasta rodzily problemy (a nawet w samej Warszawie byly problemy z wynajmowaniem nowych mieszkan); a to mnie ktos okradal, a to taksowka robila mi wypadek (skrajnie sztucznie i zupelnie chcacy: tzn. wlaczajac silnik i zaczynajac na mnie powoli wjezdzac), a to na dzien dobry kradziez w Gwatemali, choc to moze nie dlatego. Ale wrocmy sie. W tymze 2007 r. jeszcze tej samej nocy, co przyjechalem i z trudem zagniezdzilem sie w domu, napadl mnie na ulicy chlopak, tzn. najpierw rozmawialismy, chcial ze mna pic itd., a jak wyciagnalem portfel, to szybko go wyrwal i uciekal. Dogonilem go, byl pod wrazeniem, obiecalem, ze nie ma problemu. (Pily pozniej, w 2011, ze mna chlopaki z pociagu do Lublina: te, co w odpowiednim tekscie (o rozboju) wymienilem jako gadajacych "ukrasc mu tego laptopa").

Wkrotce nastapil kolejny tego typu przypadek. Czlowiek od remontu, ktory naprawial mi rury z woda w domu w Rypinie, rowniez zabral mi troche kasy (jakas pozyczka) i juz nie oddal, nie pamietam tego dokladnie, ale to jeszcze ten sam 2007 r., wczesnie, tez jeszcze za Urbanskiego (oczywiscie, nie wolno go winic, to nie TVP, bron Boze!). Za tego Pana zreszta - dla niezorientowanych: najblizszy wspolpracownik, "kamerdyner" Lecha Kaczynskiego - zaczeli mi tez placic, choc wtedy juz rzadzila Platforma.

Sami spikerzy twierdzili jeszcze w 2013, ze to "ich" [Policji] zasluga, ale mogla to byc prowokacja (tak samo nie gadano nigdy, ze Policja i indywidualni szpiedzy to juz za PiS-u), zeby pozniej zrobic z tego koronny przyklad na to, jak to kradzieze same powstaja i ze Tuska w tym, co pozniej w 2011-12 sie dzialo, nie bylo. (Co jest bardzo naiwne.) Sugerowac to zdawal sie tez sam Tusk -- dobrze wpisujaca sie w kontekst wypowiedz podana w Onecie, ze "taka jest ponura prawda" (u mnie wtedy chodzilo o to, ze zlodziejstwa sa dzielem premiera), ale ze zaczal to Kaczynski. Oczywiscie mozna to wylozyc i w innym sensie, tj. odnosnie podsluchow, do zlodziejstw Tusk sie raczej latwo nie przyzna. W kazdym razie tymi dwoma przypadkami moglaby sie zainteresowac prokuratura, kwota mogla przekraczac graniczna dla czynu przepolowionego (wykroczenie/przestepstwo), jakim jest kradziez, czyli 250zl.